OPINIE
Po raz trzydziesty w Białce
Autor: Krystyna Chmiel
Nie licząc pokazów młodych koni arabskich rozgrywanych w roku
1983 w Łącku i 1993-1996 w Michałowie – Białka w tym roku po raz trzydziesty (XXXV było wszystkich
młodzieżowych pokazów liczonych łącznie) jest gospodarzem Wiosennego Młodzieżowego Pokazu. Nie
chwaląc się, uczestniczyłam we wszystkich „Białkach”, albo jako widz, albo jako wystawca konia, więc
pamiętam, co się zmieniło, a co pozostało jako tradycja.
I tak, jeszcze np.
w 2011r. 41,57% młodych uczestników pokazu należało do któregoś z 7 rodów męskich kwalifikowanych
jako „polskie”. A w tym roku spośród 92 czworonożnych zawodników zaledwie u dwóch dało się
doprowadzić „górę” rodowodu do rodu Kuhailan Haifi or.ar., (michałowska ciemnogniada roczniaczka
Fidelia po Petrus i dwuletnia Nina St. Roch po El Jahez) – reszta to „wynalazki” o coraz
trudniejszych do wymówienia imionach. Mało tego, z roku na rok coraz więcej wystawianych koni
pochodzi od matek po obcych ojcach, a więc mają co najmniej ¾ zagranicznego rodowodu. Na tegorocznym
pokazie tylko 13,04% uczestników miało matki po ogierach Pure Polish. Najwięcej z nich pochodziło od
matek po Eksternie, ale zważywszy, że coraz więcej czynnych jeszcze w polskiej hodowli córek tego
zasłużonego reproduktora pojawia się na listach aukcyjnych – sytuacja coraz bardziej upodabnia się
do przedstawionej na XIX-wiecznym obrazie A. Kotsisa, gdzie handlarz wyprowadza ostatnią kozę z
chłopskiej obórki!
W tym roku zresztą cały pokaz został zdegradowany do
rangi „imprezy towarzyszącej” Bitwie Regionów Kół Gospodyń Wiejskich! I rzeczywiście, próżno byłoby
szukać wśród kiosków z regionalnymi przysmakami stoisk ze sprzętem jeździeckim, dla hodowców bądź
użytkowników koni. Nie wiem zresztą, czy wśród gości znalazłoby się dużo chętnych na taki towar.
Sama się nasuwa nostalgiczna melodyjka: „Dziś prawdziwych hodowców już nie
ma…”
W przerwie pomiędzy rozgrywaniem klas w ręku od lat demonstrowane były
pokazy pod siodłem, w zaprzęgu, kostiumowe bądź nawet łucznictwa konnego. Tym razem jednak
zaserwowano nam widowisko o charakterze militarnym – pokaz odbijania zakładnika w wykonaniu
żołnierzy Nadbużańskiej Brygady „Terytorialsów”. Czyli polowe mundury, dużo dymu i huku – z końmi to
nie miało nic wspólnego!
W różnych latach różne składy sędziowskie bardziej
lub mniej rozszerzały skalę ocen. W tym roku trafiliśmy na takich, którzy często w ocenie nóg
stosowali rzadko używaną notę „14” bądź „14,5”. Ciekawe, że osobnik tak oceniany otrzymywał nieraz
równocześnie „20” za ruch. Już jakiś czas temu ktoś postawił pytanie: „Czy nogami za 14 pkt można
wykonać ruch za 20 pkt?” No, ale werdykty sędziowskie to temat-rzeka – trudno dopatrzeć się w nich
obiektywizmu!
Odczułam też na własnej skórze nachalne upolitycznienie
imprez hodowlanych w wykonaniu „Koalicji zemsty”. Od 1997r. fundowałam nagrodę „Najlepsze Nogi
Pokazu”, aby zwrócić uwagę na zbyt schematyczne, „uśrednione” ocenianie cechy „Nogi”. W tym roku
nikt nie zwrócił się do mnie o sponsorowanie tej nagrody, przypuszczalnie z racji moich
„niepoprawnych politycznie” poglądów, ale jednak taką nagrodę specjalną wręczono, nie wymieniając z
nazwiska jej fundatora. Zdarzenie takie ma cechy typowego plagiatu!
Żeby
nie było, że się wszystkiego czepiam, muszę pochwalić szczególnie urokliwe ogierki i klaczki, które
rzuciły mi się w oczy . Grupy wiekowe ustawiane są według rosnących dat urodzenia – od najmłodszych
do najstarszych, aby konie w obrębie jednej klasy były porównywalne. Najbardziej chwytały za serce
najmłodsze, rozczulające „dzidziusiowatym” wdziękiem, takie jak brązowy medalista ogierów rocznych,
michałowski Aaron (po KA Nabras od Anielka po Ekstern, a więc z polskiej matki!) czy klikowski
Piansito KL (Lyric EA – Pianissa KL), jeszcze różowo-siwy, z malutkim pyszczkiem i olbrzymim okiem!
Podobnie prezentowała się janowska, filigranowa Palea po KA Nabras od
Paradnica.
Z poprzednich lat pamiętamy czysto polską klacz Protekcja 2017
(Ekstern – Pentra), hod. SK Michałów, odznaczoną nagrodą specjalną za „Najlepszą Głowę Pokazu”. W
tegorocznym pokazie brało udział dwoje jej przychówka – dwuletni og. Partes (po Dominic M) i roczna
kl. Peoria (po Mutabahi El Hawajer). Oboje odziedziczyli po matce piękne głowy, szyje i linie górne.
Szkoda, że tak wartościowa klacz została przekrzyżowana, a nie prowadzona w kierunku „Pure Polish”!
W tym roku też urodziła źrebię po „wynalazku” Rhan Al Shahania. Czym została pokryta – nie wiem, bo
wiosenne przeglądy były utajnione. Mam tylko nadzieję, że zanim ktoś wpadnie na pomysł jej sprzedaży
– zostawi dla macierzystej stadniny przychówek po ogierze z polskiego rodu. Może też ktoś powiąże
fakty – pogarszające się wyniki sprzedaży z wzrastającym przesyceniem polskiego pogłowia koni
arabskich materiałem podobnym do hodowanego na całym świecie. Przed laty źródłem wysokiej renomy
polskich arabów była ich odrębność – a dziś kto zapłaci rekordową cenę za to samo, co ma u siebie,
bo nawet legendarną jakość polskich matek skutecznie przykryto już nie dolewem, ale „zalewem”
licznych prądów krwi rodów Saklawi I lub Mirage? Nawet właściciel straganu z warzywami wie, że aby
wejść na rynek z „przebitką” – trzeba w ofercie mieć coś innego niż towar od dawna dostępny. To są
podstawy wiedzy marketingowej, ale ich braku nie zastąpi „parasol ochronny” koalicji 13
grudnia!
Notka biograficzna
Krystyna
Chmiel ukończyła studia zootechniczne na SGGW w Warszawie, w roku 1977. Od początku
obrała specjalizację w zakresie hodowli koni czystej krwi arabskiej. Podczas studiów jeździła jako
amatorka w stajniach wyścigowych trenerów Zbigniewa i Stefana Michalczyków oraz Leona Chatizowa, na
torach wyścigowych Partynice i Służewiec odbywała staż podyplomowy. W latach 1978-1981 pracowała
jako redaktor w Państwowym Wydawnictwie Rolniczym i Leśnym, gdzie przypadło jej w udziale
redagowanie książki prof. Witolda Pruskiego „Dwa wieki polskiej hodowli koni arabskich i jej sukcesy
na świecie”.
W 1981
Krystyna Chmiel (jeszcze pod nazwiskiem panieńskim Lewik) została pracownikiem naukowo-dydaktycznym
AR w Lublinie. Pod kierunkiem prof. Mariana Budzyńskiego prowadziła badania na temat użytkowości
wyścigowej koni arabskich, co zaowocowało pracą doktorską obronioną w 1983r. i kolokwium
habilitacyjnym w 1990r. Tytuł profesora otrzymała w roku 2002.
W latach 1987 – 2008 prowadziła gospodarstwo rolne w
okolicach Zamościa, gdzie hodowała najpierw koniki polskie, używane do prowadzenia hipoterapii dla
dzieci niepełnosprawnych, a od 1990 konie czystej krwi arabskiej, jako jedyny naukowiec w Polsce
równocześnie hodujący tę rasę. Obecnie również utrzymuje 2 klacze i ogiera czystej krwi
arabskiej.
Jest autorką
około 200 publikacji naukowych, w tym 6 pozycji książkowych: „One tworzyły piękno” (Warszawa 2007),
„Stadnina Koni Białka” (Kraków 2019), „Polska hodowla koni arabskich czystej krwi (1979-2019) i jej
sukcesy na świecie” (Warszawa 2021) oraz t. I (Lublin 1988), II (Lublin 1994), III (Lublin 2005) i
IV „Rejestru wartości użytkowej polskich koni czystej krwi arabskiej”.